Zdarzało się, że Andante Allegro spał spokojnie. Były to jednak wyjątki roku. Nie lubił tego określenia, rok, bo jednostkowanie czasu chwytało go sucho i twardo za gardło. Jak szczypce homara. Strasznie się wtedy zaciskał.
Siostra jego – Lea wiedziała, że czas nie ma znaczenia. Czytała Heideggera. Trwożyła się o brata.
Choć niepotrzebnie, bo on miał swoją prywatną izbę, gdzie ćwiczył sprawność rąk.
Poza tym, lubił zapach benzyny. I wtedy, w tych oparach i z upapranymi smarem dłońmi wydawał się wolny. Ale to było tylko zmyłką.
Allegro kochał ojca, który mocny – ale zmagał się z demonami filozofii.
Nad ranem nocy zatelefonowała Thea, skrzydlica studenckich wzlotów.
– Allegro, w końcu powiedz. Czy ty, czy ja, czy ona?
On, Allegro, uniósł słuchawkę…, milczał w przestrzeń, bo wiedział, że głos jest jak banał.
A ona była ważna dla niego. Tak bardzo, że nie da się o tym mówić.
Starał się pisać.
Chciała mu powiedzieć, że jak nie.
To ucieknie za mąż.