Śpieszmy się rozmawiać i… kochać ludzi, jak powiedział ks. Jan Twardowski. I to się łączy, bo na czym polega rozmowa? Na tym, by drugiego człowieka traktować jak jedynego na świecie.
Śpieszmy się rozmawiać – to tytuł mojego tekstu. A więc będzie o rozmowie, o milczeniu i o języku, jakim mówimy.
Danuta Maślicka
Porozmawiaj z nią – pamiętacie państwo ten film Almodovara? I pielęgniarz rozmawiał z dziewczyną w śpiączce, bo czuł instynktownie, że ona jego słucha tylko odpowiedzieć nie może…
Porozmawiaj ze mną – prosi dziecko, żona męża (częściej niż mąż żonę).
Porozmawiaj ze mną – proszą oczy starego człowieka, o którym wszyscy zapomnieli… A Stanisław Sojka w piosence pt. Tolerancja pyta:
Dlaczego nie mówimy o tym co nas boli otwarcie ?
Budować ściany wokół siebie, marna sztuka.
Wrażliwe słowo, czuły dotyk wystarczą,
czasami tylko tego pragnę, tego szukam.
Kiedy świat wklepano w Internet, prawdziwa rozmowa staje się rzadkością i dlatego kiedy nam się zdarzy, przyjmijmy ją jak dar, jak prezent od kogoś, kto znalazł czas by porozmawiać, wysłuchać i… nic nie powiedzieć, bo czasem tylko o to chodzi mówiącemu. I nie uciekajmy przed taką rozmową, nie bójmy się, że będziemy musieli się zaangażować, a przecież nie mamy czasu, poza tym tyle spraw na głowie.
I kiedy sami w rozmowie odsłaniamy swoją wrażliwość, nie bójmy się, że przekroczymy emocjonalną granicę, która chroni nasz intymny świat przed światem zewnętrznym. Bo jak powiedział Czesław Miłosz w „Zniewolonym umyśle”: lepiej jest czasem jąkać się z nadmiaru wzruszenia niż mówić okrągłymi zdaniami, bo głos wewnętrzny, który nas powstrzymuje, kiedy chcemy za wiele wyrazić, jest mądry.
Czymże jest rozmowa zapytajmy raz jeszcze i za prof. Barbarą Skargą odpowiedzmy, że rozmowa jest wiatrem myśli… bo myśleć to znaczy pytać i słuchać, to ciągle zadawać pytanie ”dlaczego”. W myśleniu musi ciągle być pewien ruch otwarcia na nowe pytania, nowe problemy ale również na innego człowieka. Myślenie jest rozmową, w której usiłujemy dotrzeć, otworzyć się na partnera rozmowy, dotrzeć do tej wspólnej sprawy, w której razem się znajdujemy. Myślenie szuka rozumienia, a rozumieć to współczuć, to przejąć się tym, co inny do mnie mówi, jego troską, jego ideami. Rozmawiać to wyciągać rękę. Człowiek, który nie rozmawia jest nie tylko samotny, ale też groźny dla innych. Mam tu na myśli osobę, która ucieka przed rozmową, która unika okazji do rozmowy. Taki ktoś czuje się dobrze ze sobą, umacnia się przez niechęć do innych A taka izolacja, zamykanie się w sobie – odczłowiecza. Zbyt długie milczenie sprawia, że w człowieku coś się psuje jak stojąca woda. Bo człowiekiem jestem w relacji z innymi.
Zauważmy, że coraz częściej funkcjonujemy w światach wirtualnych, odzwyczajamy się od prawdziwej rozmowy, nie widzimy oczu, wyrazu twarzy, dynamiki ciała (bo to wszystko mówi, nie tylko słowa). Wysyłamy krótkie esemesy – jeśli są komunikatem – nie ma sprawy, ale jeśli na tym się kończy, wtedy gorzej. Zauważmy przy okazji, jak wielu z nas zrezygnowało np. z pisania listów, a przecież skoro list czeka na odpowiedź to znaczy, że jest zaproszeniem do rozmowy. Wysyłam list, dobieram papier listowy, kopertę … tym też coś mówię… kiedyś perfumowano listy… Dzisiaj coraz częściej otrzymujemy tzw. gotowce czyli ktoś za nas ułożył tekst, my się tylko podpisujemy… Kiedy otrzymuję taki „list”- wyrzucam, bo czuję się zlekceważona, nie odpisuję bo ten ktoś nie jest ciekaw co mam do powiedzenia.
Wysyłamy mejle. No to już wyższa szkoła jazdy, rozmawiamy przez skype – jest to jakaś namiastka prawdziwej rozmowy. I to są znaki czasu. Jedno jest pewne – śpieszymy się, pędzimy, coś nas popędza. Nie spotykamy się ot, tak, żeby porozmawiać, popatrzeć na siebie, posłuchać innego, pomilczeć razem – bo milczenie, pamiętajmy, też jest rozmową.
Przez naciśnięcie przycisku lub kliknięcie zapraszamy do swojego domu osoby, które mówią, bezustannie mówią, potem to mówienie przechodzi w kłótnię, podnoszą się głosy, już nie wiadomo o co chodzi… a często chodzi tylko o to, by zdobyć poparcie, by się przypodobać. Wtedy mamy do czynienia albo z pochlebcą albo z demagogiem. A my słuchamy tego nie wiadomo po co – denerwują nas te rozmowy albo jak to niektórzy nazywają – debaty.
Czy nie lepiej wsłuchać się w tę przepiękną pieśń, która stała się hymnem „Piwnicy pod Baranami”- Dezyderatę?:
Unikaj głośnych, unikaj głośnych i napastliwych, unikaj głośnych są udręką ducha.
Rozmawiać można na różne sposoby: oczy w oczy, łokieć przy łokciu – blisko, fizycznie a może i duchowo, to się okaże, jeśli w rozmowie zaiskrzy. Można też rozmawiać na odległość – nie tak dawno jeszcze pisało się sążniste listy (o czym była mowa). Mam sporo listów rodzinnych, od przyjaciół, i kiedy je czytam pojawiają się obrazy, osoby, klimaty czasem łzy wzruszenia… Również dzienniki pisane nie tylko nocą są taką intymną rozmową. A pisane przez pisarzy, artystów odsłaniają przed nami fantastyczne światy…Wystarczy wymienić Dziennik Gombrowicza, Nałkowskiej, Dzienniki Iwaszkiewicza, Miłosza, Czapskiego… Mam na stoliku gruby tom dzienników węgierskiego pisarza Sandora Maraia. I nie chcę ich skończyć.. wydłużam ten moment ostatniej strony, czytam po kawałeczku….smakuję. Takie dzienniki wyprzedzają swój czas – dobrze je czytać kiedy ostygną, kiedy wyleżakują, wtedy smakują, jak dobre wino.
Ktoś nazwał pisanie dzienników „kontrolą oddechu dnia” Jakie to trafne określenie, nieprawdaż, „kontrola oddechu dnia?
Mówi Olga Tokarczuk (w ostatniej książce Bieguni, za którą, jak państwo wiecie, otrzymała literacką nagrodę „Nike”): mówić i pisać, pisać i mówić, w środku i na zewnątrz, do siebie i do innych opowiadać każdą sytuację, nazywać każdy stan ducha…szukać słów..przymierzać je ..przesuwać słowa jak żetony..mówić..łapać ludzi za rękaw, kazać im siadać naprzeciwko i słuchać…Czyż nie powiedziano, mówię więc jestem? Mówi się więc się jest?
Używać do tego wszystkich środków, metafor, porównań, zająknięć, nie dokończonych zdań, nie zważać, że zdanie zerwie połowie… Opowiedziany grzech zostaje odpuszczony, opowiedziane życie – zbawieniem.
No tak, ale ktoś musi to przeczytać, musi tego wysłuchać. Zapytano kogoś na czym polega urok Krystyny Jandy. Nie wiem, odpowiedział, na czym polega Jej urok, może to rodzaj spojrzenia, wytrzymanie pytania, pauzy przed odpowiedzią, a może po prostu sposobu słuchania? Wróćmy do Olgi Tokarczuk i posłuchajmy jej zachęty: „nie wstydźcie się – wyciągnijcie swoje dzienniki i piszcie! Przecież jest nas wielu, tych zapisujących, tych tęskniących do rozmowy”. Że tego nikt nie przeczyta? Nie wiadomo. Mam w pamięci taką scenę: jest po pogrzebie babci znajomych. Siedzimy przy stole. Wspominamy starszą panią. W pewnym momencie jej wnuczka przynosi stareńki zeszycik i mówi, że znalazła pamiętnik babci. Czyta. Przerzuca kartki, znajduje wiersz, jeden, drugi. Nikt nie wiedział, że babcia pisała wiersze. A propos „babcia”. Maria Pawlikowska – Jasnorzewska napisała gorzki wiersz pod tytułem. „Babcia mi na imię”.
Czy umiemy rozmawiać?
Jeśli otworzy się internet to odpowiedź na to pytanie nie będzie łatwa. Bo prawdziwy cud techniki, jakim jest internet, został przez wielu użytkowników zawłaszczony do odreagowania własnych kompleksów, stał się miejscem pełnym ludzkich wynurzeń, myślenia, na ogół pozbawionego dyscypliny, stylu, pełen jadu, ironii, kompleksów i nienawiści. Czytałam niedawno doniesienie o wynikach badań stron internetowych w skali międzynarodowej. Smutna konstatacja: polskie wpisy internetowe okazały się najbardziej plugawe, wulgarne, przesycone nienawiścią.Tu nie ma wymiany myśli, subtelnej polemiki, jaką znajdujemy w listach Herberta, Czapskiego czy Miłosza. Że powołuję się na wielkie nazwiska? A na kogo mamy się powoływać, od kogo uczyć kultury języka, która swój wyraz znajduje w sposobie mówienia, rozmawiania, polemizownia, wzajemnych kontaktach każdego dnia?
W jednym z wywiadów Krzysztof Krauze, wybitny polski reżyser zapytany, co ciągnie go do Afryki, odpowiedział: ”…do tamtej świetlistości, ale przede wszystkim do tamtego tonu rozmów… W Europie, mówił, składamy się z samych skarg i dodaje rzecz, która zmusza do refleksji. Nie lubię siebie w Polsce. Bo wpadam w zamęt. Nie lubię siebie otwierającego gazety, siedzącego przed telewizorem. Ja tu nawet źle zaczynam mówić o ludziach, a za to chyba najbardziej siebie nie lubię. Chyba muszę Polskę przepracować w sercu. Zaczynam gorzknieć. W Afryce ludzie inaczej siebie traktują. I mają więcej wdzięku, a wdzięk bierze się z wdzięczności.” Tyle K.Krauze.
Zdarza się nam dosyć często spotkać znajomego na ulicy. Zatrzymujemy się.
Co u ciebie słychać? Pada pytanie. Nie zdążysz otworzyć ust, słyszysz o ostatnich dolegliwościach, o tym, że wszyscy kradną i tak w ogóle, że jest beznadziejnie… A słońce świeci, wokół jest pięknie…. nic nie poradzisz gdy dusza mroczna. Szybko się żegnasz. Nie o takie rozmowy nam chodzi. A może przejąć się taką oto myślą prof. Jana Błońskiego, wybitnego językoznawcy, że zachwyt nad światem jest obowiązkiem każdego nie tylko poety, może nawet zadaniem człowieka? „Spróbujmy szanować i czcić byt przez słowo, pamiętając wszakże, że kiedy słowo oddala się od rzeczywistości, traci blask i zmienia się w bredzenie. Ale też szukajmy właściwych słów bo świat oddala się od nas gdy nie możemy go nazwać. Człowiek nie słuchany, nie kochany traci blask podobnie ze słowem, tekstem napisanym wypowiedzianym – nie czytane, nie słuchane słowo również traci smak, blask, przestaje znaczyć.”
Ewa Szumańska napisała felietonik o starym fotelu, w którym ostatnie miesiące życia spędzała jej mama. Pisze „siadam głęboko, opieram głowę o wysokie oparcie, kładę ręce na poręczach – i już jestem gotowa do rozmowy”.
A więc potrzebny jest nastrój, rytuał. Poznałam bliżej pewną znajomą, która okazała się mistrzynią w tworzeniu takiego nastroju, klimatu gdy usta same otwierają się i… mówią: zapala świece, podaje herbatę w pięknych filiżankach, w tle sączy się natchniona muzyka… Spróbujmy takie chwile reżyserować sami, a staną się wiecznością.