Mamy piękne nowe i wyremontowane sale gimnastyczne w każdej szkole, no w prawie każdej, budowa kolejnej sali właśnie trwa. Przy wszystkich salach mamy zaplecza, pokoje dla nauczycieli, toalety i natryski, no prawie przy wszystkich. Natryski zwykle są zamknięte na cztery spusty. Korzystają z nich nauczyciele i czasem ludzie wynajmujący sale popołudniami. Dzieci po lekcji wychowania fizycznego w bolesławieckich szkołach przebierają się (lub nie) w ubrania niewuefowe i często mokre od potu idą do klasy. Uczyć się i raczej nie pachnieć.
Pół biedy, gdy mają ten wf na końcu lekcji. Za jakiś czas będą w domu i prawdopodobnie wejdą pod prysznic. Ale ktoś musi mieć wf na lekcji pierwszej, drugiej, czy trzeciej.
W wielu bolesławieckich szkołach zamknięte na klucz natryski stały się normą, uczniowie i rodzice nie pytają już o to, czy dzieci biorą prysznic po zajęciach. Przecież dziecko ma wf, to po co mu ręcznik do szkoły? Na basen nie idzie.
Nauczycieli też specjalnie to nie interesuje. Lekcja się skończyła, a przecież wuefiści są od wychowania fizycznego, a nie higienicznego.
Nauczyciel wchodzi do klasy, która miała wf. Jesień, zimno, okna niezbyt pootwierane. Jak jest w takiej klasie? Jak się dzieciom i młodzieży pracuje? Jak się pracuje nauczycielowi?
Rozmawiałem z kilkoma znajomymi nauczycielami na ten temat. Przyzwyczaili się do tego, choć zdają sobie sprawę, że ani przyjemne, ani kształcące dobre nawyki takie wychowywanie nie jest. Jak to się robi w bardziej cywilizowanych krajach, w których dzieci po wuefie biorą prysznic? A może oni się tak kąpią tylko na filmach w ramach propagandy?
Nasi nauczyciele przypuszczają, że tam są dłuższe przerwy, że musi to być rozwiązane jakoś odgórnie, bo nie wyobrażają sobie, aby nasze pociechy zdołały wziąć prysznic, ubrać się i dobiec do klasy w trakcie dziesięciominutowej przerwy.
Mam wrażenie, że wychowujemy pokolenie potwornych brudasów. Z przyzwoleniem nauczycieli, dyrektorów szkół i rodziców. Mam wrażenie, że aby to zmienić, nie wystarczy dobra wola kilku osób, a będzie potrzebne jakieś instytucjonalne rozwiązanie. Bo wykształcenie w dzieciach nawyku brania prysznica po zajęciach sportowych nie przyjdzie łatwo. Nie zmuszane do tego dotychczas dzieci spytają: A po co?
Kiedy oddaje się do użytku kolejną wyremontowaną czy wybudowaną salę sportową z natryskami też można zapytać: A po co, skoro i tak będziemy przy pomocy tych natrysków oszczędzać wodę?
Jesteśmy społeczeństwem zdziczałym do tego stopnia, że nawet pod niekoedukacyjnymi natryskami na basenach myjemy się w strojach kąpielowych. A ci całkiem nadzy ludzie pod natryskiem to na 99 procent obcokrajowcy.
Ty mnie Hegemon lepiej nie pomawiaj o skłonności rewolucyjne, bo źle skończysz ;) Mnie na sam dźwięk tego słowa nerwy łapią.
Ja jestem najoczywistszym w świecie kontrrewolucjonistą. Jak przystało na konserwatystę, dążę do przywrócenia status quo ante.
kostas !
Może „wzniecimy” rewolucję ? :)
P.S.
Straszny „wywrotowiec” robi się z Ciebie.
Ale przynajmniej z jajem :)
Pozdrawiam
Niestety :-(
Nasi okupanci kombinują raczej jak poszerzyć żerowiska, a nie jak je likwidować.
Wiesz co kostas?
Chyba prysznice po wuefie, nawet sauna i masażystki dla dzieci w szkołach to bardziej realne rozwiązania : )
Ktoś tu zaproponował, by wybrać spośród nas ministra edukacji.
A ja proponuję by zlikwidować ministra edukacji. Tzn. oczywiście nie osobę, tylko stanowisko. Minister i cały jego tłum biurokratów generują tylko potężne koszty i kolejne reformy jeszcze bardziej chore od poprzednich. Nie tak dawno, by dziecko poszło wcześniej do szkoły, potrzebny był szeroki zestaw badań mających wykazać, że dziecko jest dostatecznie rozwinięte i sobie poradzi. Teraz jednym głosowaniem obniżono wiek o rok i uzdolniono w dostatecznym stopniu wszystkie sześciolatki. I kto tu z kogo idiotę robi? Przecież ta banda żerujących na naszych podatkach bezczelnych hucpiarzy, zwanych nie wiedzieć czemu naszymi przedstawicielami, wkrótce przegłosuje, że 2+2=5 a wiosna zaczynać się może w listopadzie! Oni już dawno poczuli się naszymi właścicielami i oprócz łupienia nas podatkami odbierają nam nasze dzieci, coraz więcej nakazują nam i zakazują. Po faszystowsku – bez najmniejszej krępacji.
Szkolnictwo, tak jak każdą inną dziedzinę, może uzdrowić tylko konkurencja i wolny rynek. Można zacząć od dawno postulowanego bonu oświatowego. Wystarczy, że każdy uczeń dostanie do garści 1 raz w roku czek na kwotę powiedzmy 10 % niższą niż średni wydatek na ucznia z budżetu. I zaniesie go do tej szkoły, na którą będzie miał ochotę. Zwolniona cała ta banda biurokratów uwolni dodatkowo potężne środki. I budżet zaoszczędzi i szkoły „staną na uszach” by zachęcić do siebie. Nieudaczne padną dla dobra masowo obecnie produkowanych nieuków, a konkurencja podniesie średni poziom. I żadnego ustalania zestawu lektur obowiązkowych, podręczników, programów – wygra ten co zaproponuje najlepsze. A inni będą chcieli do niego dociągnąć! Urzędnik nigdy nie wie lepiej od profesjonalisty! Nie wspomnę o tym, o ile wzrosną pensje nauczycieli w dobrych szkołach. Niechby spróbowały nie wzrosnąć, to zaraz nauczyciele uciekną do konkurencji! I z pewnością dobra szkoła potrafi sama dobrze rozwiązać problem pryszniców po w-fie.
@althea8 – dzięki ale się nie piszę. I tak mam za dużo pracy…
@anka – w całej rozciągłości się zgadzam, że to rodzina odpowiada za wychowanie „higieniczne” dziecka. I tak jest także u mnie. Ale jeżeli wychowawczyni w szkole lub przedszkole nie zwróci uwagi na to że dziecko WZOREM swoich kolegów nie przywiązuje wagi do elementarnej higieny to potrafi zniweczyc to co zdziałali rodzice
Czyli są jakieś sposoby nawet na dłuższe przerwy i nauczyciele zachęcający do korzystania z prysznica.
@Daro,
witaj na bobrzanie.pl
Witam. Z przebiegu dyskusji wynika, że chodzi głównie o dzieci z gimnazjum czy podstawówki. Z własnego doświadczenia wiem, że najgorzej na lekcjach po w-f było w szkole ponadgimnazjalnej. Może dlatego, że do zajęć na w-f doszła siłownia albo też dzieci na tym stopniu edukacji są większe i się więcej pocą. Inną sprawą jest, że na w-f można się faktycznie wymęczyć albo wyluzować i np nie przebierając się, na terenie sali odrobić sobie lekcje z innych zajęć- to już zależy od „kondycji” nauczyciela w-f, towarzystwa w jakim się przebywa i własnej ochoty. Jako że liceum skończyłem dopiero niecałe 3 lata temu mogę powiedzieć jak z orgaznizacją w-f było w mojej szkole (1 l.o.): w tygodniu w planie lekcji były 2 godziny w-f i odbywały się one w ten sam dzień, jedna po drugiej. W ten sposób nie robiło się przerwy pomiędzy jednym a drugim w-f i o te 10 czy 15 minut ile trwała przerwa, kończyło się wcześniej drugą godzinę w-f właśnie żeby był czas na prysznic. W ten sposób do następnej lekcji po w-f miało się 10 lub 15 min. + przerwa po drugiej godzinie w-f. Moja klasa (mat-fiz) miała w-f razem z równoległą klasą o profilu mat-inf czyli na sali było zdecydowanie więcej chłopców niż dziewczyn. Prysznic był dobrowolny ale pamiętam, że mój nauczyciel zawsze prosił nas żebyśmy z niego korzystali. Zgadzam się z przedmówcami, że dużo zależy od tego jaką kulturę i zwyczaje wynosi się z domu- mimo dogodnych warunków u mnie w klasie pod prysznic chodziło 3-5 chłopaków i z równoległej klasy podobnie. Co do dziewczyn to nie wiem bo byliśmy od nich odgrodzeni żelbetowym stropem;)
@frodo, moja córka zanim trafiła do przedszkola, wiedziała m.in. czym jest motylica wątrobowa, pałeczki tężca itp. W jakim celu posiadła tę „tajemną wiedzę”? Tkwię w jakimś (może chorym?) przekonaniu, że to jednak przede wszystkim środowisko rodzinne odpowiada za elementarne podstawy wychowania (a do tychże zaliczam dbałość o higienę).
@kminku, powiedz, że wyczułeś ironię w mojej wcześniejszej wypowiedzi, proszę! :-)
Podpytałam męża, który pochodzi z innego miasta, jak to było w jego stronach z prysznicami? W szkole – nie korzystali (podobno zwyczajnie nikomu to nie przyszło do głowy), a po intensywnych treningach („bawił się” m.in. w koszykówkę) – owszem. Zrobił mi nawet wykład o różnicy między potem dziecka a potem dorosłego, a wcale o to nie prosiłam ;>
Podobnie jak kminek uważam, że problem „prysznicowy” jest sztuczny. Zwłaszcza, gdy – jak wspomniał frodo – kuleje cały system szkolnictwa.
Ale – nawet, jeżeli znalazłyby się środki finansowe na tę „cywilizowaną reformę prysznicową” (aaa, i obowiązkowo zakazać wskakiwania pod prysznic w publicznym miejscu w stroju kąpielowym!!!! – powrót do starożytnych ideałów, do gimazjonów…eh;>), to zwyczajnie, z uporem konserwy, jestem PRZECIW! Irytuje mnie kalkowanie z „zachodu” pewnych wzorców, które – wbrew wyobrażeniom fantastów – zwyczajnie wpływają na rozluźnienie więzów rodzinnych, do pogłębiania się kryzysu wartości najwyższych, najważniejszych. I wydłużone przerwy/czas pobytu dzieci w szkołach/ właśnie taki miałyby skutek.
(Tak, tak, a teraz niech ktoś machnie bajkę o polskich szkołach, które aż kipią od ciekawych kółek zainteresowań, pracują w nich nie frustraci za grosze, ale – hobbyści, są bezpieczne, rozwijają dzieciątka na każdej płaszczyźnie. I jest to bajka, której autentyczność nawet można udowodnić chorymi statystykami – vide „rewelacyjne programy” zajęć dodatkowych, a jak jest w istocie? Ha! Każdy widzi! No, prawie każdy… ;>
Wybierzmy spośród nas Ministra Edukacji!!! Wtedy nasze pomysły będą możliwe do zrealizowania;)) Frodo, reflektujesz?:)
witaj Bernardzie i „reszto” towarzystwa
jak widzę każda grupa dyskusyjna musi mieć swojego malkontenta i tu jest nim @qmenauto. Dobrze przynajmniej że na razie tylko jednego.
I wracając do tematu :
po co wydłużać wszystkie przerwy do niemożebnych rozmiarów? Może wystarczy tak ułożyć plany żeby po zajęciach w-f była jedna przerwa półgodzinna na wzięcie prysznica przez tych którzy zechcą. Albo obowiązkowo przez wszystkich. Oczywiście wymagałoby to uelastycznienia planu lekcji, zdezorganizowania nauczycielom (i uczniom też) rytmu 45-15-45-15-45…….
I nie musi to wcale oznaczać wydłużenia czasu przebywania w szkole – czy lekcja musi trwać 45 minut? Nie musi może to być równie dobrze i owocnie 35 minut! Tylko przy odpowiednich zmianach programów nauczania, pozbyciu się wielu niepotrzebnych informacji a także częściowemu przerzuceniu na ucznia ciężaru samokształcenia. Niestety jak na razie nasza szkoła to mozolne odbębnianie obowiązkowych informacji, dat, faktów.
Wszystko się da zrobić przy odrobinie chęci.
Oczywiście wyjść należy od podstawowej kwestii – istnienia w szkołach infrastruktury pozwalającej na umycie się.
I tak od powuefowych ablucji przeszedłem do reformy szkolnictwa :))
No i oczywiście zacząć należy od samych siebie – jeżeli nie wykształcimy w „młodych” nawyku mycia się to wszystkie inne działania i tak nic nie pomogą. A niestety, jak na razie obserwuję, nawyku mycia rąk ani przedszkole ani szkoła w moich dzieciach nie wykształciła. To ja muszę za nimi łazić i gderać bez przerwy: „umyć łapy!”. Choć już nawet robią to sami – bez upominania.
pozdro
M
@ankA – tak wydlozmy przerwy. W zwiazku z tym, ze rozne klasy maja WF od rana do 15 to kazda przerwa powinna miec 30 minut.
Zajecia po 7 lekcjach wydluza sie jedynie o 3 godziny – wiec beda sie konczyc o 18.
Potem 3 g. w domku i spac.
Ale rozumiem Cie – dzieci to horror. Wszyscy robia dobra mine do zlej gry :))))
Najlepiej wyslij malenstwo – jak Angole, odciagniete od cyca do zlobka z internatem.
Tatus w tydzien po porodzie calujac malenstwo w czolko rzeknie:
„Do zobaczenia synu – za piec lat”
Bylem wiodacym sportowcem w szkole i podstawowej, sredniej i na studiach w Polsce. Poza tym uczeszczalem na treningi poza zajeciami obowiazkowymi.
NIGDY W ZYCIU nie kapałem sie po treningach, czy zajeciach – w szkole, czy na uczelni i nie czuje, ani nie czulem sie w zwiazku z tym BRUDASEM.
Jestem natomiast PEWIEN – ze jezeli dzieci w przerwie po zajeciach WF wpuscilo by sie pod prysznice – to dopiero bylby burdel.
Plus masowe zapalenia pluc.
Nie kapałem się po zajeciach. Zyje i mam się dobrze. Nie tworzmy sztucznych problemow.
Nie chce nawet – aby moje dzieci sie kapaly – albo ktos je kapal. Nikt nie kapie dzieci – po zajeciach WF rowniez w Niemczech.
Rozumiem – ze tematow brakuje. Ale sa istotniejsze.
Według mnie to są najtrudniejsze pytania, więc jeszcze raz:
– Wydłużenie przerw? O ile? Ile czasu potrzeba na prysznic?
– Ilu uczniów/ile klas ma w-f na jednej (tej samej) godzinie lekcyjnej (i iloma kabinami dysponuje szkoła? – skąd wziąć środki na „dostosowanie pryszniców do norm cywilizacyjnych”?).
– Ile czasu potrzeba na suszenie włosów? Ilu nauczycieli do pilnowania, by nie było “gimnastyki” niebezpiecznej dla zdrowia i życia pod prysznicami?
– A ile czasu potrzeba, by wszystkie szkoły w mieście miały porządne sale gimnastyczne???
Wydłużenie przerw to fantastyczna sprawa. Uczeń między jedną a drugą lekcją będzie miał czas na zjedzenie kanapki, nawet kilku. Douczy się do następnych zajęć (przecież nie każda lekcja to w-f). I na następnej przerwie następna kanapka, jeszcze jedna. Albo… pączek. Tak! Tak będzie szybciej, ponieważ, która mama ma czas przed pracą na przygotowanie dziecku 6-12 kanapek? ;> Kupi się pączki, batoniki. Będzie qll. Umocni się pozycja szkolnych sklepików. Kto wie? Może nawet uda się wygenerować mały bum gospodarczy?
Dzieci będą dłużej w szkołach, ergo – rodzice będą spokojniejsi o nie, że nie włóczą się bezcelowo po mieście, że są bezpieczne.
Nauczyciele w końcu będą zamknięci tam, gdzie ich miejsce – żaden nie wyjdzie z pracy przed 15-16! Co za ulga! Oczywiście, oni też będą mieć więcej czasu dla siebie między zajęciami. Głęboko wierzę, że będzie to czas na regenerację sił przed kolejnymi zajęciami. Przecież nikt nie będzie wymagał od człowieka, by po ciężkich 45minutach pracy z żądną wiedzy młodzieży biegał przez 20 minut po korytarzach (x kilka, ma się rozumieć;>) Się zwyczajnie zabunkruje z kawusią w pokoju nauczycielskim, poczyta newsy z lokalnych portali, zacieśni więzy z kolegami z branży i już nigdy więcej nie będzie musiał do domu brać testów do sprawdzania, ani nie będzie musiał przygotowywać lekcji, bo przecież z tym wszystkim wyrobi się w ciągu wydłużonych przerw.
Dzieci – czyste i szczęśliwe. Najedzone, pulchniutkie, różowiutkie. I tylko z bardzo dobrymi wynikami, bo czas poświęcony w domu na gry komputerowe i tv, nadgonią przecież podczas długich przerw.
Nauczyciele już nikogo nie będą razić niskim wymiarem czasu pracy.
Rodzice – dumni i zadowoleni, bo dzieci mądrusie, zadbane, schludne, grzeczne. A wszystko dzięki prysznicom i dostosowaniu systemu edukacji do norm higienicznie poprawnych. Te „powiatowe” dojadą do domów ok 17-18, ale to bardzo dobrze! Co za dużo wolnego czasu w młodym wieku, to niezdrowo! Każdy się z tym zgodzi! ;>
Jak dojść do tego ideału? Ot, wydłużyć przerwy i „dostosować prysznice”. Wracam do pytań wyspecyfikowanych wyżej ;> Kto pomoże? ;> I… kto da kasę? ;>
@ankA,
do podstawówki chodziłem na wsi. Bez sali gimnastycznej. zimą grało się w warcaby, szło na górę na wf albo pisało sprawdziany z zasad gier zespołowych.
A czemu nie wydłużyć przerw? A czemu nie dostosować pryszniców do norm cywilizacyjnych? Sal e wmieście non stop się budują i remontują, tylko na razie natryski są po to, żeby je zamykać.
Piszesz:
„Umówmy się, zanim pojawiły się w szkołach kabiny prysznicowe, zajęcia z wychowania fizycznego odbywały się.”
Nie musimy się umawiać, dziś kabiny istnieją za wf się odbywa, tylko co z tego wynika?
Piszesz:
„Prysznic w szkole nie pomoże, gdy młodzi ludzie nie wyniosą z domu nawyku dbania o higienę osobistą.”
A jeśli wyniosą go z domu a szkoła w nich ten nawyk zabije?
@frodo, mam córkę w szkole podstawowej, a co za tym idzie – jestem żywo zainteresowana tematem. Postawiłam kilka pytań w swoim poście odnośnie kwestii technicznych. Nie są pytaniami retorycznymi. Pomożesz?
Witaj u nas frodo… Witaj u nas… Benedykt niezłomnie powita każdego. Nuda.
witaj u nas frodo
@Anka – a jakież to znaczenie powinno miec to jak było „za naszych czasów”?
Czy to, że myśmy nie mieli warunków do wzięcia prysznica po „zgonieniu” się na w-f oznacza że podobnie mają robić nasze dzieci? Minęło od tamtych czasów 20-30 lat…
Mamy komórki, telewizory na diodach LED, po kilka komputerów „na stanie posiadania” jednej rodziny, kabiny prysznicowe z sauną w większości łazienek i wciąż mamy (nasze dzieci) śmierdzieć?
Bernardowi nie chodzi o to że brud (czy pot) wyhodowany w granicach rozsądku nie zabija. Chodzi o elementarny obowiązek higieny osobistej a przez to poczucie organoleptycznego szacunku dla otoczenia.
Bernardzie, a jak z higieną w szkole było za Twoich czasów? Nie było lekcji w-fu? ;-)
Wydłużenie przerw? O ile? Ile czasu potrzeba na prysznic? Ilu uczniów/ile klas ma w-f na jednej godzinie lekcyjnej i iloma kabinami dysponuje szkoła? Ile czasu potrzeba na suszenie włosów? Ilu nauczycieli do pilnowania, by nie było „gimnastyki” niebezpiecznej dla zdrowia i życia pod prysznicami?
A ile czasu trzeba, by wszystkie szkoły w mieście miały porządne sale gimnastyczne? ;>
Umówmy się, zanim pojawiły się w szkołach kabiny prysznicowe, zajęcia z wychowania fizycznego odbywały się. Prysznic w szkole nie pomoże, gdy młodzi ludzie nie wyniosą z domu nawyku dbania o higienę osobistą.
Jakoś pokończyliśmy (mówię tu o pokoleniu trzydziestolatków i o starszych kolegach) szkoły podstawowe, średnie i … nie pamiętam większych problemów z „zapaszkami” (pomijam jedną koleżankę, która zwyczajnie… nie myła się;>). Było mydło (regularnie i zapobiegawczo;D), antyperspiranty, kompleksowa wymiana odzieży/bielizny po zajęciach i jakoś się żyło. Oj, i to jak! :-)
Oh, yeah! Nam dodatkowo jeszcze służył jako pralnia oraz miejsce spotkań towarzyskich – nic dziwnego, jeśli na około 50 dziewczyn dostepne były tylko dwie kabiny z zasłonką:))
Oj, wspomnienia czasów studenckich i najrózniejszych zastosowań prysznica (;)) nieco mnie rozmarzyły…
Na studiach prysznic służył też jako łóżko i kuweta do utrwalania zdjeć :-)
No przecież ja nic z tych rzeczy! Jednakowoż prysznic ma zastosowania wielorakie, Tryton;)
Pozdrawiam
Miałem na myśli ćwiczenia typu: utrzymywanie równowagi na jednej nodze (myjąc drugą nogę), skłony po uciekające mydło, ćwiczenie orientacji z zamydlonymi oczami, wytrzymałość na wrzątek albo lodowatą wodę, zamaszyste ruchy przy wycieraniu pleców ręcznikiem itp ;-). A Wam tylko jedno w głowie! A ja naprawdę nic z tych rzeczy…
@Tryton – Zgadzam się z kwestią ciekawych ćwiczeń gimnastycznych pod prysznicem;) Sądzę jednak, że – mimo niewątpliwej radości gimnazjalistów – nie spotkałyby się one z uznaniem żadnej dyrekcji…:)
Bernard, rozwiązanie bardzo proste! Ja tak chcę, ale żeby nie pomijać innych przedmiotów!
A na poważnie – wymagałoby to odrobiny chęci ze strony nauczycieli. Niestety.
@Trytonie
mówimy o dzieciach : )
Ok, skróćmy lekcje wf o 5 minut a pięć minut poświęćmy na wychowanie higieniczne.
Przy Twoim rozwiązaniu Bernardzie każda lekcja trwałaby 25 min. (tak jak sugeruje Althea8)Bo na każdej lekcji jest jakiś „wuef”. Wystarczy skrócić lekcję wf o np. 5 min. Poza tym pod prysznicem tez można wykonywać ciekawe ćwiczenia gimnastyczne :-)
A może wydłużyć przerwy? Proste rozwiązanie, nie?
Problem leży w systemie: plan lekcji jest ułożony tak, ze lekcje w-f odbywają się w środku. Po prostu fizycznie niemożliwe jest, by wszystkie klasy miały te zajęcia na końcu. Zazwyczaj jest to jedna lekcja. Jeśli wziąć pod uwagę, że trwa ona 45 minut, na przebranie należałoby przeznaczyć przynajmniej 10 z nich, na kapiel następne 10, to na lekcję pozostaje 25.
Myslę, że tu jest pies pogrzebany.