Ponad półtora roku temu na niezbyt reprezentacyjnej ulicy w Bolesławcu zmarł człowiek. Zanim zakończył swoje pełne alkoholu, alkoholu i alkoholu życie o mało nie spalił kamienicy, w której mieszkał. Zszedł z tego świata z pewnym wsparciem ze strony sąsiadów z tej samej ulicy, którzy ze schorowanego alkoholika zrobili sobie stałe źródło dochodu, od renty do renty. Pozostawił po sobie mieszkanie. Puste, potwornie śmierdzące i zarobaczone. Komunalne. Miał mieszkanie, jak wielu, mimo tego, że za nie nie płacił.
Podatnicy płacili.
Kiedy uciążliwy sąsiad zszedł z tego świata, na mieszkanko miał chrapkę inny sąsiad. Zaproponował miastu Bolesławiec wykupienie lokalu na powiększenie swojego mieszkania. Takie burżujskie zachcianki mają ludzie i do tego argumentują je mówiąc, że przecież samorząd będzie miał dochód ze sprzedaży lokalu, płacone regularnie podatki a miejska spółka Towarzystwo Budownictwa Społecznego – pieniądze z zarządzania wspólnotą. Do tego pozostali sąsiedzi nie dostaliby kolejnego potencjalnie uciążliwego współlokatora.
Miasto Bolesławiec, przemyślawszy, skłonne było nawet doszukać się w tym jakichś racjonalnych przesłanek. Przysłało nawet komisję, która prawdopodobnie miała sprawdzić, czy powiększenie mieszkania o komunalną kawalerkę ma sens. Komisja doszła do wniosku, że sensu nie ma, bo jedno mieszkanie z drugim nie ma wspólnych ścian. Ma wspólny strop, ale pokonanie stropu i schody w mieszkaniu… to chyba dla komisji było poza granicami pojmowania.
Ale komisja była, członkowie komisji zarobili.
Podatnicy zapłacili.
Z powodu skromnym zasobów mieszkaniowych gminy mieszkanie trafiło do puli lokali socjalnych. Ale nie w takim katastrofalnym stanie jak było, bo gmina zainwestowała w nowe drzwi i okno, odkaziła lokal, odczyściła trochę i tak dalej.
Robotnicy byli, zarobili.
Podatnicy zapłacili.
Nowy lokator dostał mieszkanie socjalne. Do niepomalowanego wnętrza wstawił swoje meble. Pobył kilka dni i na tym użytkowanie mieszkania zakończył, bo już w nim nie bywa. Ale mieszkanie ma. Od pożegnania się z tym światem i z mieszkaniem poprzedniego lokatora minęło ponad półtora roku.
Na zupełnie innej ulicy w samym centrum miasta mieszka kobieta. Mieszka w garażu, śpi w nim, ma tam materac, śpiwór, pralkę, nawet telefon ma. Jak to w garażu.
*KOMUNAŁY – pracownicy instytucji miejskich dbający o komunalne mienie oraz o dobro mieszkańców gminy