W tym odcinku BOLEC NIUS przenosimy się w czasy, gdy w Bolesławcu pojawiła się Antyklerykalna Partia Postępu RACJA. Partia ta do tego stopnia odznaczyła się w życiu naszego miasta, że nawet nie mogę sobie przypomnieć tego, kto był jej szefem i pierwowzorem Franciszka Liwera z poniższego tekstu. Mam nadzieję, że do zapomnienia tej partii przyczynił się też BOLEC NIUS Tomasza Mielocha, który w tym tekście „pojechał po bandzie”. A i Ś.P. Wiadomościom Bolesławca dostała się szpila…
Najpopularniejszy bolczanin (pierwsza publikacja 15 lipca 2003 roku)
Wielką niespodzianką okazały się wyniki zorganizowanego przez lokalny tygodnik „Wieści Bolca” konkursu na najpopularniejszego bolczanina. Wbrew oczekiwaniom nie jest nim prezydent Mieczysław Marian ani starosta Filip Trawka. Zaszczytny tytuł najpopularniejszego bolczanina został przyznany głosami czytelników Franciszkowi Liwerowi, przewodniczącemu nowo powstałej w Bolcu partii „Klechy Go Home!”.
Pan Franciszek otrzymał najwięcej, bo aż osiem głosów, dzięki czemu zdeklasował rywali, z których najlepszy miał tylko trzy. Zwycięzca konkursu cieszy się, ponieważ mimo swojej popularności jest kompletnie nieznany i dzięki temu może spokojnie przechadzać się po ulicach bez obawy o to, że zostanie stratowany przez łowców autografów.
Franciszkowi Liwerowi sen z powiek spędza coś innego. To coś ma kolor czarny i nasila swoją działalność szczególnie w niedziele, kiedy przy akompaniamencie dzwonów staje przed tysiącami ludzi, by sączyć do ich tępych głów opium dla mas. Kler katolicki, bo o nim mowa, jest wrogiem numer jeden pana Franciszka.
Pan Franciszek pytany o genezę swojego antyklerykalizmu, zasępia się. – Nie chciałbym mówić o szczegółach, ale wszystko zaczęło się w wieku kilkunastu lat, kiedy byłem ministrantem. Dziekan Nóżka razem z siostrą Włodzimierą bili mnie rózgą po gołych pośladkach. Do dzisiaj boli, kiedy dłużej posiedzę – kończy wypowiedź pan Franciszek i popija gorzkie wspomnienie łykiem piwa.
Światopogląd Franciszka Liwera kształtował się już wtedy, ale prawdziwym impulsem do działania była lektura pierwszego numeru tygodnika „Fakty i Mity”. Pan Franciszek zrozumiał, że nie walczy sam, że takich jak on – antyklerykałów z krwi i kości – jest wielu, choćby w naszym prowincjonalnym Bolcu.
Franciszek Liwer w prowadzonej przez siebie karczmie „U Belzebuba” stworzył prawdziwą kuźnię myśli antyklerykalnej. – Przychodzą tutaj różni – mówi – młodzi, starzy, bezrobotni, właściciele dużych firm. Przyciąga ich atmosfera wolności. Tutaj mogą skrytykować swojego proboszcza bez obawy o represje sądowe, przepadek mienia, ciężkie więzienie czy zlinczowanie przez fanatyków religijnych.
Pan Franciszek dopija piwo i przeprasza mnie, że musi już kończyć rozmowę, ale czeka go jeszcze wiele pracy. Za pięć minut przyjdzie młodzież na projekcję filmu instruktażowego „Zabić księdza” Agnieszki Holland, a wieczorem odbędzie się odczyt „Przez aborcję do wolności ducha”.
– Proszę tam napisać, że my tak naprawdę nie mamy nic przeciwko duchownym katolickim i religii jako takiej. Chcemy tylko, żeby księża wynieśli się na Księżyc, gdzie ich miejsce, a kościoły przerobiono na sale do koszykówki.
Jako redakcja jesteśmy pełni podziwu dla pana Franciszka Liwera. Niełatwo zdobyć popularność, kiedy się ma tak niepopularne poglądy. Przewodniczący partii „Klechy Go Home!” dowiódł, że to możliwe, a my, bolczanie, jesteśmy dumni, gdyż wybraliśmy w konkursie osobę, która ma odwagę mówić prawdę nawet w czasach kościelnego terroru.