Przypominamy kolejny tekst z cyklu BOLEC NIUS. Tym razem „Bunt młodych z BOOK” – czyli tekst o tym jak nowa władza po wygranych wyborach umacniała się na niwie kulturalnej.
Zapraszamy do lektury i do zabawy, czyli odgadywania nazwisk pierwowzorów bohaterów cyklu BOLEC NIUS. Nazwiska pierwowzorów prosimy podawać w komentarzach, będą nagrody.
Bunt młodych z BOOK (data pierwszej publikacji 19 lutego 2003 roku)
11 lutego b.r. jedyny rzeczowy i wykształcony dyrektor w Bolcu, szefowa BOOK (Boleckiego Ośrodka Oświeconej Kulturoprywaty) Eustacha Poletko straciła zdobyte w najbardziej nieustawionym konkursie dyrektorskim w mieście stanowisko. Odwołał ją Mieczysław Marian – prezydent Bolca. Czyn ten może być początkiem końca politycznej kariery głowy miasta!
Tuż przed złożeniem dokumentów i pieczątek dyrektor zdążyła jeszcze podjąć najważniejszą decyzję w życiu. Kierując się zasadami sprawiedliwości społecznej, zatrudniła (datując przyjęcie do pracy na tydzień przed faktem spisywania umowy) jedną z najbardziej potrzebnych w BOOK instruktorek – Gogusię Poletko. Osobę będącą z nią rodzinnie skoligaconą, aczkolwiek szanowaną, podziwianą i lubianą przez wszystkich pracowników BOOK. Tym samym Gogusia stała się nareszcie pełnoprawnym pracownikiem ośrodka. Będzie ubezpieczona i zabezpieczona Kodeksem Pracy, Kodeksem Honorowym, Kodeksem Jedynej Słusznej Partii, Kodeksem Opiekuńczym oraz Kodeksem Rodzinnym (te dokumenty w Bolcu traktuje się oddzielnie).
Niestety, z tym politycznie i rodzinnie zdrowym rozwiązaniem nie chciała się zgodzić p.o. dyrektora BOOK Elwira Szyna. Dość bowiem miała panoszenia się w firmie Gogusi za czasów dyrektorowania jej matki. Chciała zweryfikować Gogusiową umowę o pracę. Czasowo zawiesiła nawet Gogusię w wykonywaniu obowiązków. Poprosiła o pomoc w rozwiązaniu problemu swojego bezpośredniego przełożonego – prezydenta Mieczysława Mariana. Gogusia okazała się jednak spryciarą. Na prezydenta i p.o. napuściła ćwiczącą z nią grupę młodzieży z tzw. Scenki Podpartej. Ci wpadli jak burza do Mieczysława Mariana i zagrozili, że w przypadku dalszego niedopuszczania do pracy Gogusi ogłoszą strajk okupacyjny ratusza połączony z głodówką i ekspozycją zdjęć Eustachy Poletko w rodzinnych uściskach miłosnych z Gogusią.
– Nikogo nie namawiałam do działania w moim interesie – komentuje wydarzenia Gogusia Poletko – Powiedziałam tylko tym młodym ludziom, że dzieje się im ogromna krzywda. Tylko mimochodem dodałam, że wyrzucą ich z BOOK i jeśli nie poprowadzę ich Ja – od lat znana z wyrozumiałości i empatii kobieta – to dostaną za opiekuna instruktora karate. Puczu dokonała młodzież i za ten czyn nie mogę brać odpowiedzialności.
O sprawie niechętnie wypowiada się p.o. Elwira Szyna – Chociaż jestem pewna, że umowa Gogusi powstała w dziwnych okolicznościach, nie mam na to dowodów – mówi jedynie – Nie jest bowiem w polskim prawie dowodem na wstecznie spisanie umowy fakt, że o ww. dokumencie przez tydzień nie wiedziała kadrowa i że nie został on od razu zgłoszony do ZUS. Dowodem nie jest nawet, że Gogusia nie ma na razie obowiązujących tzw. wstępnych badań lekarskich. Dla formalistów liczy się, że ma ważną umowę o pracę. I niech pracuje.
Faktem jest, że Gogusia pracuje nadal w BOOK i wiedzie się jej całkiem nieźle. Młodzi ją lubią, a współpracownicy szanują tak, jak dotychczas. Wiele fermentu budzi jednak zachowanie mamusi instruktorki, Eustachy Poletko. Z wydawanych z częstotliwością trzech sztuk dziennie przez nią oświadczeń wynika, że:
- po pierwsze, w BOOK (jakby nie było placówce kulturoprywatnej od wielu lat) pracują jedynie ślusarze, stolarze, kierowcy i konserwatorzy (bez ukończonego uzyskaniem dyplomu konserwatorium),
- po drugie, jedynie Eustacha tworzyła przez 29 lat BOOK i to ona wymyślała wszystkie kulturoprywatne przedsięwzięcia w Bolcu!
- po trzecie, musiała przez lata walczyć ze swoim partyjnymi kolegami o odpartyjnienie BOOK, a przy konkursie dyrektorskim pokonała w tym boju nawet niepokonanago dotąd byłego prezydenta Bolca – Woja Burłaka i jego kompana Wacka Judyckiego,
- po czwarte, w BOOK tylko ona pracowała uczciwie, a wrogiem kulturoprywaty i zasad współżycia społecznego byli inni, na czele z jej byłym zastępcą Józefem Machów (o czym była szefowa dowiedziała się dopiero po przegranych przez Woja Burłaka wyborach),
- i po piąte (i najważniejsze), bez Eustachy BOOK nie będzie istniał!
Z powyższych informacji wynika, że istnienie kulturoprywaty w Bolcu jest zagrożone. Wieść ta wywołuje w wielu środowiskach miasta ogromne poruszenie. Drżą urzędnicy ratusza (z Mieczysławem Marianem włącznie), a na alarm biją nawet skorumpowani lokalni dzienniplotkarze ze stronniczym Henrykiem Krupnikiem na czele. Protest przeciwko odwołaniu Eustachy przygotowują zarejestrowani w PUP bezrobotni. Swoje trzy grosze w postaci składki na pomoc dla Eustachy chcą dołożyć pobierający po 28,60 zł zasiłkowicze z Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej. Wiadomo już, że list protestacyjny w obronie Eustachy przygotowują pod kierownictwem p.o. Elwiry Szyny pracownicy BOOK. Mają go zamiar wysłać do wszystkich ważnych ośrodków władzy w kraju i za granicą. Nie wiadomo, czy sprawa Eustachy nie stanie się przedmiotem obrad Komitetu Wykonawczego Unii Pozerskiej w Brukseli, ale faktem jest, że podejmując decyzję od odsunięciu od władzy Eustachy Poletko i kilku innych bezpartyjnych i jedynie słusznych programowo osób w Bolcu, prezydent Mieczysław Marian naruszył struktury istniejące w mieście od lat. To może przynieść prezydentowi jedynie straty. Jeżeli bowiem za sprawdzanie minionych lat w samorządzie Bolca wezmą się ludzie chętni do pracy, okazać się może, iż w mieście zajmowano się przede wszystkim wydawaniem pieniędzy na utrzymanie władzy poprzednich kadencji. A tego polityczni przeciwnicy Mieczysława nie zniosą. Grożą już nawet referendum odwołującym władzę, co w najśmieszniejszym mieście regionu nie jest wykluczone.
O dalszym toku spraw Eustachy i jej córki będziemy informować. Wszystko wskazuje na to, że wzorem wcześniej odwołanego przez prezydenta dyrektora Zakładu Domów i Budynków Bolca Romana Chmielnickiego, utworzą one prywatną firmę.
Chyba raczej Ela Tor, która wtedy została p.o. dyrektora
Elwira Szyna – Ewa Zbroja :D
A Judycki to Chwojnicki ???
A czy czasem Józef Machów to nie Franciszek Bachór ?
Roman Chmielnicki to Ryszard Czarniecki, o ile mnie pamięć nie myli, swego czasu dyrektor MZGM.
Trawniczek, Roman, Żurek, Burniak, Tor
Ale kto to ten Judycki i Machów to nie wiem