Wrocławski artysta, Ryszard Kaja, uwiecznił Bolesławiec w swojej serii plakatów z cyklu Polska. Plakat, który widzicie powyżej, to właśnie nasze miasto oczami artysty, którego twórczość, jak piszą fachowcy, jest dowodem na to, że polska szkoła plakatu ma się świetnie.
Spytaliśmy artystę, dlaczego Bolesławiec znalazł się na jednym z jego plakatów i wyszła z tego obszerna, bardzo ciekawa wypowiedź nie tylko o skojarzeniach z naszym miastem, ale i o sztuce plakatu:
– Dlaczego Bolesławiec? Szukam miejsc szczególnych, mało pocztówkowych, miejsc, które wyróżniają się. Polska twórczość, polskie rzemiosło popada w zapomnienie a ceramika bolesławiecka wciąż jest chlubą. W domu miałem zawsze bolesławiecką ceramikę, owe kropki kojarzą mi się z dzieciństwem, z domem, a seria plakatów „Polska” jest bardzo autorska i pozwalam sobie na takie osobiste wycieczki, nie uzurpując sobie praw, by wybierać miejsca ważne, ale mi obce. Jest wiec i WARNOWO, gdzie mam domek, jest Poznań, gdzie się urodziłem, WROCŁAW, gdzie mieszkam, ŚLĘZA, gdzie byłem wielokrotnie, niejako w ramach obowiązków małżeńskich itd.
Bolesławiec przyszedł mi do głowy bardzo szybko, mam tam przyjaciół, ważnych przyjaciół, bywam tam sporadycznie, ale zawsze w tym mieście kąpię się w luksusie przyjaznej atmosfery.
Tak jak ojciec zajmował się plakatem, tak matka moja Stefania była ceramiczką – plakat bolesławiecki, dopiero teraz to sobie uświadamiam, łączy pasje i mego ojca, i mojej matki.
– Do serii „Polska” dojdą lada dzień, tydzień kolejne – będzie WIELICZKA, bo tam najbliższa mi osoba często pracowała, będzie JANÓW PODLASKI – to dla znajomych, ŁÓDŹ, gdzie mieszkałem kilka lat, pracując jako scenograf w operze, WOJSŁAWICE -bo malarsko piękne … Planuję mnóstwo miejsc, większość kompletnie niekomercyjnych, no bo ile osób kupi plakat WARNOWO? Ale jest kilka miejsc znanych i uznanych i one mają na celu zarobić na pozostałe wypowiedzi. Plakaty wydaje GALERIA POLISHPOSTER.COM i to ona zdecydowała się na mój kaprys, by tworzyć plakaty na tyle osobiste, że zatraca się granica pomiędzy plakatem artystycznym a komercyjnym na zlecenie.
– Chciałbym w tej serii zawrzeć historię plakatu, są więc takie, które pachną art deco, i secesją, i latami 60-tymi, i są bardziej współczesne. A jednocześnie chciałem, by plakaty tworzyły wizerunek Polski, nie pocztówkowej, folderowej, bez ciupag, ale Polski takiej, jaka jest. Mamy tyle rzeczy, którymi możemy się chwalić, z których możemy być dumni, a my wciąż poprzestajemy na pokazywaniu Kolumny Zygmunta i Wawelu. Stąd w serii obraz cmentarza podczas Zaduszek, gdzie groby skrzą się milionem ogników (to chyba najpiękniejsze polskie święto, o ileż szlachetniejsze niż „halołyn”), stąd Beskid Niski z łemkowską zasypaną śniegiem kapliczką, stąd Biały Bór z prześliczną cerkwią Nowosielskiego itd.
– Ze mną jest tak, że ja jestem raczej malarzem, maluję jak oszalały, choć nie pokazuję swego malarstwa, poprzestając na wystawach czy to plakatów, czy projektów teatralnych. Plakacistą był mój ojciec, Zbigniew, będzie zresztą w tym roku w Muzeum Narodowym w Poznaniu wielka wystawa retrospektywna jego twórczości, a ja plakaty najpierw robiłem tylko do teatru i właściwie tylko do moich spektakli, mało się uczciwie mówiąc do tego przykładając. Ale ostatnio oszalałem i plakat mnie wciągnął, bo plakat, jak mówiłem to dziwna dziedzina sztuki, plakat winien być na zlecenie. Co to znaczy? To znaczy, że ktoś plakat zamawia i plastyk, lepszy, gorszy, lepiej lub gorzej musi odpowiedzieć na zadany temat, czasem bliski, a czasem obcy. Plakat winien być autorską wypowiedzią, plakaty tworzone w modnym stylu są tylko galanterią, a znamiona sztuki uzyskują, gdy przebija się przez rysunek duch twórcy. Mając zlecenie na plakaty „Polska” starałem się, z efektem pod dyskusję, połączyć te dwa światy: temat – galeria, plakat – Polska, z moja interpretacją.
Ryszard Kaja to urodzony w 1962 roku w Poznaniu malarz, grafik, scenograf, dekorator wnętrz. Ukończył wydział malarstwa Wyższej Szkoły Sztuk Plastycznych w Poznaniu (dzisiejsza ASP). W1989 debiutuje jako scenograf w Teatrze Wielkim w Łodzi tworząc oprawę plastyczną do spektaklu „Ernani” Verdiego , za co zostaje nagrodzony swa pierwszą „Złotą maską”. Do dziś zrealizował ponad 100 projektów scenografii na czołowych scenach w Polsce i za granicą.
Jego wielką pasją – obok teatru – jest plakat. W tej dziedzinie jest kontynuatorem tradycji rodzinnej: ojciec Ryszarda, Zbigniew Kaja był jednym z ważniejszych przedstawicieli tzw. Polskiej Szkoły Plakatu. Plakaty Ryszarda Kai przeważnie oparte są na malarstwie, a więc w dzisiejszych, zdominowanych przez komputery czasach, „niemodne”, jednak od strony estetycznej zawsze stanowią jedność z przedstawieniami, do których powstały. Fascynacja Kai sztuką baroku i bardzo indywidualne, zaczerpnięte z prozy Bohumila Hrabala widzenie świata, stanowią o wyjątkowości i niepowtarzalności jego sztuki.
Kaja jest też podróżnikiem, jak sam mówi „nałogowym”, wciąż w podróży, jak nie po Polsce, to po świecie, wciąż z plecakiem szukającym miejsc wspaniałych. Sam siebie określa też mianem „żarłoka”.
Spytaliśmy artystę, czy nie obraziłby się, gdyby jakaś bolesławiecka instytucja kultury chciała zorganizować wystawę jego prac. Nie obraziłby się. Spytaliśmy również o bolesławiecki komin w stempelki, którym niedawno pisaliśmy TUTAJ. Ryszard Kaja uznał, że komin jest śliczny i wspaniały, „jest w nim i żart, i duma, i lekkość, i zabawa, śliczny komin i basta” – podsumował artysta.
Gdyby ktoś chciał kupić plakat pana Ryszarda, wystarczy kliknąć TUTAJ.
Więcej plakatów z cyklu „Polska” możecie zobaczyć TUTAJ.
Pingback: Plakaty Ryszarda Kai | DESIGN – Architektnaszpilkach
Nagrodę Prezydenta mu przyznac …